Łukasz Rzepiński Łukasz Rzepiński
1121
BLOG

Jak przodkowie nasi Norwegię najechali cz. I

Łukasz Rzepiński Łukasz Rzepiński Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

 Moje pierwsze podejście do historycznych form literackich. Ten krótki tekst zajął mi 8 godzin, a dobrnąłem dopiero do pojawienia się floty słowiańskiej u wybrzeży. Będzie więc kontynuacja.

 

 

Jak nasi przodkowie Norwegię najechali

slowniane

„Tak, wy prawi w tom ćito słyszeli, bratri Pomerany.

Waregów korabi bezliki pryszli k grodu naszemu wielkiemu, a z nimi Dany i Niemce ot ziemli strony. Wojów tysaczi… Arkona[1], mati nasza wielka…. zgoreła!”

„Tak, to prawda co słyszeliście bracia Pomorzanie. Niezliczone okrętu Wikingów przypłynęły do naszego wielkiego grodu, a z nimi Duńczycy i Niemcy przyszli od strony lądu. Wojów tysiące… Arkona, matka nasza wielka… spłonęła.”

Łzy potoczyły się z oczu starca, a groza padła na słuchających go w gospodzie wojów i ciżbę. Roztoczył się pomruk grozy, tu i ówdzie rozległ się płacz. Gwar podnosił się, aż wreszcie młodzi woje pomorscy jęli uderzać glinianymi kubkami i stoły i przez łzy jednym dzikim głosem zawyli jak wilki, niczym bracia Ranowie[2], na których to wyspie mieścił się ten pradawny, święty gród.

„Nie możet to byti!” „Nie może to być”  – zakrzyknął młodzieniec – „a ćito z wielkim Swarogom?” „a co z wielkim Swarogiem?”

Starzec milczał, a łzy płynęły mu z oczu coraz szerszym strumieniem. Twarz młodzieńca była pełna grozy.

„Zgoreł?” Spłonął? -  kontynuował w stanie bliskim szaleństwa –„A ćito ze swetłu? Budie jeszczo dinie?” „Cóż więc będzie ze światłem? Czy będzie jeszcze dzień?”.

Starzec popatrzył na niego, jego twarz lekko rozchmurzyła się i położył mu z trudem dłoń na ramieniu, „budie synu, budie”. Potoczył wzrokiem po pomieszczeniu. Otaczali go woje i woje-kupcy od których czuć było solonym śledziem przywiezionym od Danów, na który to cenny towar Pomorze świeżo utraciło monopol a był on jednym z głównych źródeł pomorskiego bogactwa. Niektórzy mieli świeże blizny i nietrudno domyslić się było, że pokarm ten cenny zabrali kupcom Danów siłą. Korable wojów tych, niewielkie wprawdzie, ale były w stanie dopaść większe drakkary groźnych Waregów. Tym razem to Danowie byli jednak górą. Starzec uchodził z Arkony – najświętszego miejsca Słowian. Gdzie Światowit spoglądał w wysokiego wzniesienia na cztery strony morza, gdzie koń biały skakał przez oszczepy co roku, przynosząc wróżbę pomyślności wypraw wojennych, gdzie Perun w drzewie rozłożystym mieszkał łącząc niebo z ziemią, obdarzał lud miodem z lasu słodkim. Gdzie znaki w drewnie tajemne wykute dla mocy zatrzymywania słowa w drzewie. Gdzie obrazy ludów zapomnianych chowane były, a gdy spojrzałeś jakbyś człowieka żywego ujrzał czy to na koniu, czy w roli, na polowaniu czy w bitwie. Kral Franków ongiś w darze magiczne te materie przysłał a i kral Danów obłudnie dary słał do Arkony. Wszystko przepadło.

Sześć sta godów sześcset lat stała Arkona. Domy jej i świątynie w drewnie misternie kute były. Zabrał ją ogień przez zdrajcę opłaconego przez Waregów podłożony. Tera żerci[3] wareskie Christa przeklętego na Rugię przywlekli. A co gorsza kniaźie Ranów z Danami już bratri, złoto pokochali i walczyć za Swaroga ani myślą! Dzieci wyrodne, nie Swarożyc, słońce ciepłe nam dający, ojcem ich, a Porońce i Strzygi[4]!

„Bratri Pomerany!” Bracia Pomorzanie – rzekł nagle starzec silnym już głosem. „Słyszati mnie w imia Swaroga wielikiego. W imia Peruna, krala nieba, moria i drew kriakowistych, swietu podobnych[5]. Bude eszcze swarożnyje dinie!” Słuchajcie mnie w imieniu wielkiego Swaroga. W imieniu Peruna, króla nieba, morza i drzew rozłożystych, światu podobnych. Nadejedzie jeszcze dzień Swaroga! Sporzał kilku wojom w oczy!

„Boite se Waregów korabli, boite se meczi Nemców i Danów?” Boicie się okrętów Wikingów? Boicie się mieczy Niemców i Duńczyków?.

„Neeeeeeeeee!!!!!” – furia ogarnęła wojów pomorskich, ci bogatsi dobyli drogich mieczy i wznieśli je w powietrze, mniej zamożni wznieśli w górę topory.

„Marana[6], zesli mor na te deti wolków: Waregów, na Nemecke żmiji, na Danów i na zdradnika – polsko kniazia, ktoż Chrystowi proklatemu lud Lechów zaprodał. Mor im i smert!”

Marana, ześle zarazę na te dzieci wilków: Wikingow i na niemieckie żmije i na Duńczyków i na tego zdrajcę – polskiego księcia, który Chrystusowi przeklętemu zaprzedał lud Polaków. Zaraza im i śmierć!

„Moooor i smeeert!” – pomieszczenie wypełniło się wrzaskiem. Wspomnienie obłudnego księcia polski, który na początku owszem, sypał pieniędzmi na zamorskie wyprawy, ale później odwrócił się od bałtyckich braci i pomocy od niego żadnej czekać nie można było, wywołało równie wiele emocji jak przywołanie stałych wrogów: Wikingów, Duńczyków i Niemców.

„Pryszoł ja do kniazia waszego, Bolesława! Sidi on na grode a zabył on otców swoich! I wy zabyli? Tak, ja Jarosław, Ran z Arkony wam rozkażu”. Przyszedłem do księcia waszego – Bolesława. Siedzi on w grodzie a zapomniał ojców swoich? I wy zapomnieliście? Zatem ja Jarosław, Ran z Arkony wam opowiem I stary Jarosław rozpoczął swą opowieść….

Przecisnął się również do stołu wareski wyzwoleniec porwany ogniś z norweskiej Kunungaheli, imieniem Olaf, a jego oczy zaczęły płonąć ogniem.

„Jarosław, Jarosław” – zaczęli krzyczeć woje i uderzać kubkami o stoły, domagając się opowieści.

***********************************

„Jarosław!” – wrzeszczy rosły mąż ze swojego okrętu. „Jeżeli nie powstrzymasz swoich wilków to jak wilki wyrżnę i ciebie i twoich Ranów przeklętych, klnę się!”. „Brać korable i brańców do floty a nie ofiary urządzać, bośmy nie w Arkonie z kapłanami waszymi, a na Danów wodach!” – głos jego niesie się po spokojnym morzu.

Jarosław spojrzał na zbliżającą się szybko łódź księcia Racibora i odkrzyknął „Buta twa przeklęta niech będzie a sami bogowie zesłali nam Danów w ręce”. Ranowie z wilczym wyciem dokonywali właśnie rzezi kilkunastu opieszałych duńskich okrętów, a pod kilka zdążyli już podłożyć ogień.

Nikt nigdy nie widział tak wielkiej floty Słowian. Rzutki książę Pomorza – Racibor, stanął na czele ogromnej koalicji. Nie dość że sypnął się grosz od księcia polskiego Bolesława, zwanego Krzywoustym, to przyłączyły się do niego siły licznych ludów. Kogo tam nie było… Pomorzanie, Wolininie, Wieleci, Ranowie, Obodrzyce – wszystkie bałtyckie państwa słowiańskie. Sześć i pół sta korabli – floty takiej świat nie widział. Gdy w cieśninach duńskich, zastąpiła tej armadzie flota Danów, zaraz ogarnął ich strach, pomieszali szyki i zaczęli uchodzić bez walki. A ścigłe okręty dzikich Ranów dopadły duńskich i norweskich maruderów.

„Jarosławie przeklęty!” – krzyczy Racibor – „Czarnobóg z tobą! Natychmiast przerwij to szaleństwo, chcę mieć te okręty i tych Danów”. Po spokojnym morzu nadal niosło się wycie Ranów, głośniejsze niż trzask płonących okrętów. Racibor dał kilka znaków i rozległy się dźwięki rogów. Sprawny skręt wykonało kilkanaście pomorskich okrętów i szybko zaczęły się zbliżać do statku Jarosława i jego Ranów. Gdy odcięli okręt Jarosława, Racibor zeskoczył na jego pokład – „masz nas prowadzić natychmiast na miasta Danów, a te statki i załogi są moje, odwołaj te swoje wilki bo wyrżnę was jak psy, przeklęty Ranie!”.

*******************************

Starzec kontynuował: „Ja dał słowo i Dany byli wolni, oni byli potom raby Racibora. I wiedł ja Racibora na grod wielki siewierny Waregów ktori z Danami byli w bratarstwie, na Konungehalu”.

Dałem więc słowo i Duńczycy byli wolni, zostali potem brańcami Racibora. I powiodłem Racibora na wielki północny gród Wikingów, którzy zjednoczeni byli wtedy z Duńczykami – na Konungehalę.

Tutaj ozwał się nagle Olaf. „Pomnu to Jarosławie. I wy mnie szlyszte woje pomorskie”. I ja to pamiętam Jarosławie. Posłuchajcie i mnie woje pomorscy

********************************

„I król rzekł – na morzu wielkie floty słowiańskie zwycięstwa odnoszą i walczą z wielkimi umiejętnościami”, kazał wieść tę zanosić do grodów wszystkich – skończył swoją opowieść duński wojownik-kupiec, ta podwójna profesja była łączona z żeglarską. „Król Eryk jednak przybędzie tu wkrótce z wielką flota i wojskiem” – dodał. „Niech będzie chwała Najwyższemu i Danii!” – zakrzyknął radośnie proboszcz Konungehali – Andrzej, szara eminencja miasta. „Nie ostawi przecież tak wielkiego miasta na łaskę pogan!” – dodał goniec. „Niech żyje król” – zakrzyknęli Norwegowie.

Konungehala łączyła Bałtyk z Morzem Północnym i była jedną z pereł państwa duńskiego. Była jednak miastem norweskim, a oba państwa i narody zostały połączone unią personalną i osobą króla. Unia ta miała niedługo zostać wystawiona na próbę. Tymczasem miasto kwitło, było bogatym ośrodkiem handlowym gdzie zawijały liczne statki kupieckie z rybami, tkaninami, woskiem, zbożem, futrami i wszystkim co dostarczały ziemie północy, a także wina, barwniki i inne towary z południa. Od niedawna kwitła wiara chrześcijańska, a miejscowy kościół był bogato zdobiony.

„Zaostrzyliśmy pni trochę i wkopaliśmy w cieśnine, tak aby okręty nadziewały się jak na oszczep” – kontynuował Olaf – „a przejść strzegły nasze okręty. Gdy przypłynęli kupcy, rozładowali oni towar a ich korablami zamknęliśmy wejścia do portu. Ale wiary królewskiemu ostrzeżeniu nie daliśmy. U nas w Norwegii, Słowian nikt nigdy nie widział i myśleliśmy że to strach Danów ma wielkie oczy.

Dnia pewnego, gdy lud wierny zebrał się na sumie w dniu Wawrzyńca, do kościoła wpadł Einar, zięć Andrzeja i krzyknął że wielkie wojsko zbliża się do miasta. Zakotwiczyli przed palami, a do miasta zbliżają się liczni konni. ‘Najwyższemu chwała – to idzie król Eryk’ – zawołał radośnie proboszcz Andrzej. Armia królewska to jednak niepokój, lud toteż nie ucieszywszy się wcale rzucił się do domostw aby zabezpieczać dobytek. Kupcy ruszyli ku swoim dziewięciu okrętom blokującym wejście do portu. I ujrzeli….

setki okretów o żaglach czarnych i końskich głowach na dziobie – liczne jak jak stado wron, aż po morza kres. Mówili potem że było to sześć i pół sta korabli, a na każdym wojów czterdziestu i czterech i po 2 konie – jak powiadali. Było to wojów słowiańskich tysięcy trzydzieści. Wielka, nieustraszona armia.”

C.D.N.

[1] Arkona – święte miasto Słowian, z tajemniczymi drewnianymi świątyniami Światowida. Ich piękno było podziwiane przez kronikarzy chrześcijańskich, a król Danii przysyłał świątyni tej dary. Wg opisów znajdowały się tam runy słowiańskie (jeżeli takie pismo istniało to zaginęło na zawsze) i liczne skarby

[2] Ranowie – plemię zachodniosłowiańskie mieszkające na wyspie Rugia. Stolicą ich była Arkona – jedno z dwóch (poza Radogoszczą) najświętszych miejsc Słowian. Znani z wpadania w szał bojowy na wzór odurzających się wojowników Wikingów (tzw. Berserkerów) i dzikiego wycia „jak wilki”. Trudnili się na Bałtyku piractwem a czarne żagle ich statkow wzbudzały postrach

[3] kapłani

[4] Demony słowiańskie: porońce – dusze poronionych dzieci (aby zapobiec transformacji w demona, należało zakopać takie dziecię pod progiem domu a wówczas stawało się przyjaznym duchem – kłobukiem), strzygi – kobiece demony z wielkimi szponami, powstawały po śmierci kogoś z podwójną duszą. Strzygę można było rozpoznać za życia i prewencyjnie wypędzić z osady, gdyż posiadała ona na ogół podwójny szereg zębów.

[5] Słowianie wierzyli że drzewa a szczególnie dąb jest obrazem wszechświata

[6] Bogini śmierci (pozostała w zwyczaju ludowym pod postacią Marzanny)

 

Mapa

infografika_baltyk_sredniowiecze

 

 

Rosyjski zespół folk-metalowy kontynuujący tradycję Arkony. Wyobrażenie dzikich Ranów (nie każdy lubi ciężkie brzmienia ale klip ładny)

 

 

37 lat, pracuję jako specjalista w Oslo pisuję głównie o historii i ekonomii ostatnio o podrózach, mentalności Skandynawów i Chińczyków

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura