Łukasz Rzepiński Łukasz Rzepiński
1974
BLOG

Pomysł stanu wojennego powstał na Kremlu

Łukasz Rzepiński Łukasz Rzepiński Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Generał Jaruzelski będzie zawsze osądzany przez pryzmat kluczowej decyzji, którą podjął w 1981 roku. Pamiętam jakim szacunkiem cieszył się u mnie w domu. Widząc zatem kiedyś artykuł w pewnym piśmie autorstwa pana Diatłowickiego o prośbach generała o interwencję zbrojną pomyślałem - "Boże co to za bzdury i oszczerstwa! Przecież generał uratował nas przed inwazją". I jak to zwykłem czynić zacząłem sam sprawdzać stan rzeczy.

Ścieżka ta zaprowadziła mnie na drogę kilkuletnich, zupełnie amatorskich, ale jednak solidnych badań. Przeczytałem praktycznie WSZYSTKO co ukazało się na ten temat. Publikacje amerykańskie, CIA, raporty NATO, Kuklińskiego, wszystko co wydał IPN, wspomnienia sowieckie, wreszcie nabyłem nawet nieznany i zupełnie nie wiem czemu ignorowany w Polsce przez IPN zestaw literatury rosyjskiej m.in profesor Jażborowskiej (podjrzewam tutaj politykę, pani profesor współpracowała z komisją MSZ ministra Rotfelda), raport komisji odpowiedzialności konstytucyjnej z 1995 roku. Podjąłem się nawet procedury dostępu do archiwum tajnego Sejmu (aby obejrzeć czeski plan operacji "Karkonosze", nie doszło do tego z powodu mojej przeprowadzki za granicę, jednak okazało się że nie było to konieczne). Nawiązałem korespondencję z profesorem Christopherem Andrew, specjalisty od sowieckich tajnych służb aby potwierdzić zapisy w tzw. "Archiwum Mitrochina". 

Udało mi się także dotrzeć w rosyjskiej literaturze do faktów w Polsce nieznanych, na szczęście widzę że dotarł do nich także pan Diatłowicki, który zaczął skutecznie eksplorować rosyjskie wątki.

I cóż z tego wyniknęło? Musiałem zmienić zdanie.

Śladem tych badań jest zestaw artykułów, które opublikowałem na Salonie.

A oto kluczowe ustalenia:

 Początkowa reakcja Sowietów na polską "rewolucję" była nerwowa

Kreml widząc że polscy towarzysze niespecjalnie przejawiają chęć do rozprawy z "kontrrewolucją" zareagowali bardzo nerwowo. W roku 1980 powołano komisję d/s "kryzysu polskiego", której przewodził członek Politbiura, główny ideolog partyjny - Michaił Susłow. Komisja podjęła natychmiast decyzję o postawieniu w stan gotowości 4 dywizji przy granicy z Polską. W ekspresowym trybie opracowano plan interwencji zbrojnej. Nie jest prawdą co z pewnym uporem twierdzi część historyków że takiego planu nie było. Owszem był. Był to plan "ćwiczeń" w Polsce obejmujący łącznie 16 dywizji Układu Warszawskiego. Znamy plan potencjalnej czechosłowackiej interwencji (Operacja "Karkonosze") oraz wojsk NRD (z publikacji niemieckich). 

Polscy generałowie zostali wezwani na dywanik i oświadczono im że w PRL odbędą się "ćwiczenia". Sowieci pokazali kilku polskim generałom te plany: m.in. generałowi Jaruzelskiemu, Molczykowi - istnienie tego planu poświadczył również pułkownik Kukliński. Polscy generałowie byli wg relacji Kuklińskiego "straszliwie przygnębieni". 

Wówczas to I sekretarz Kania błagał Breżniewa o pozostanie poza granicami PRL. Breżniew oświadczył "Dobrze, bez Ciebie nie wejdziemy. Ale jak będzie trzeba to wejdziemy".

Diatłowicki pokazanie tych planów nazwał "blefem Breżniewa". Nie wiadomo do końca co przyświecało sowieckiemu przywódcy aby POKAZAĆ potencjalnemu przeciwnikowi plany interwencji. Prawdopodobnie chciano postraszyć polskie kierownictwo aby szybciej wzięli się do rozprawy z Solidarnością.

Wówczas to amerykańskie satelity wykryły rozwijanie na granicy z Polską szpitali polowych i ruchy wojsk. Pod wpływem doradztwa Brzezińskiego, prezydent USA Jimmy Carter wystosował ostre ultimatum i groźbę sankcji. W tym czasie jednak Breżniew rozegrał już swoją partię i wojska ZSRR zwijały się. Nigdy potem nie podniosły się do tak wysokiego stanu gotowości, jednak na wszelki wypadek pozostały na pozycjach.

Jednostki ćwiczyły walki z "bojowkami Solidarności", a także z potencjanie zbuntowanymi jednostkami Wojska Polskiego.

Jeżeli ZSRR zamierzał interweniować to było to w roku 1980, lub był to zręczny blef. 

Później zmienili zdanie.

 

 Pomysł stanu wojennego najprawdopodobniej narodził sie na Kremlu

Interwencję w Polscy wybijał z głowy Kremlowi szef polskiej sekcji KC KPZR - Piotr Kostikow. Argumentował że poleje się masa krwi, natychmiast powstanie ruch oporu a wrogość między Polską a Rosją pozostanie na wieki. Głowy na Kremlu również ochłodziły się. Minister spraw zagranicznych Gromyko argumentował że interwencja w Polsce będzie oznaczać przegraną w walce o serca krajów Ameryki Południowej oraz Afryki. Andropow gorliwie namawiał polskie kierownictwo do brutalnej rozprawy z Solidarnością gdyż inaczej "Wałęsa, Wyszyński i ich faszystowscy sprzymierzeńcy powywieszają was na latarniach" jak mówił do generała Milewskiego - szefa polskiego MSW. Andropow widział wiszących komunistów na Węgrzech. Niemniej jednak sam stwierdził "nasz limit interwencji wyczerpał się".

Co ciekawe Sowieci wcale nie obawiali się swojego zaangażowania w Afganistanie. Ten argument w zapisach rozmów w polskim kontekście NIGDY NIE PADA. Mieli tyle wojsk że Afganistan zupełnie nie przeszkodziłby w możliwej interwencji.

Pada jednak zupełnie inny argument w kremlowskich dyskusjach. Otóż Kreml obawiał się bardzo sankcji na technologie precyzyjne, bez których stanęłaby gospodarka ZSRR. 

Wówczas powstał pomysł zupełnie inny: rozwiązania kryzysu rękami samych Polaków.

Wg polskiego rezydenta KGB generała Pawłowa pomysł stanu wojennego powstał w Moskwie. Istnieje również protokół posiedzenia Politbiura KC KPZR w którym Breżniew, Andropow, Gromyko, Susłow zastanawiają się jak polskiemu kierownictwu pomóc w organizacji operacji "X" - jak nazwano stan wojenny.

Prace nad stanem wojennym trwały przez rok - od czasu do czasu polskie przygotowania były obserwowane przez sowieckich oficerów. Nanosili poprawki, domagali się ostrzejszych represji. Jaruzelski jednak je wycofywał.

Kulisy dojścia do władzy

Kania ewidentnie ociągał się i manipulował w relacjach z Sowietami. Unikał jak mógł przykrego tematu stanu wojennego. W końcu zdenerwowało to Sowietów - wezwali Kanię i Jaruzelskiego do Brześcia na tajne spotkanie. Pamiętam jak opowiada o nim marszałek Kulikow w filmie "Gry Wojenne". Z protekcjonalnym uśmieszkiem mówi: "wsiadali do samolotu bladzi ze strachu". W rzeczy samej - myśleli że czeka ich Sybir. Jednak urządzono im jedynie połajankę. "A gdy wrócili to byli zadowoleni, uśmiechnięci, buzie czerwone" - mówi Kulikow. "Otrzymaliśmy lekcję czerwonej profesury" - powiedział mu Jaruzelski.

W końcu jednak Kania doigrał się. ZSRR miało sprawdzony sposób obalania polskich przywódców. Obalono w ten sposób Gomułkę, Gierka oraz Kanię. Najpierw do kierownictwa PZPR udawali się indywidualnie przedstawiciele ambasady i KGB. W rozmowach w cztery oczy z poszczególnymi członkami KC informowali że Pierwszy nie ma już poparcia. Wtedy Politbiuro polskie wiedziało już co robić. Po wstępnym urabianiu - KC KPZR wysyłało do polskiego KC PZPR oficjalny list w którym mowa była o wierze w zdolności polskiej Partii do rozwiązania problemów. I Sekretarz od tego momentu stawał się przedmiotem obstrukcji - ludzie trzymali się od niego z daleka jak od trędowatego. Przeprowadzano głosowanie i wybierano nowego pierwszego. W taki oto subtelny sposób ZSRR rozgrywało polskie kierownictwo. Obalono Kanię - przegłosowano Jaruzelskiego.

I tutaj pojawia się zdumiewająca cecha Jaruzelskiego: jego hamletyzm. Cecha ta objawi się jeszcze kilkakrotnie. Sowieci osłupieli - Jaruzelski nie chce! Natychmiast wysłano do niego Piotra Kostikowa, który przekonywał o wierze ZSRR w jego zdolności. Breżniew zadzwonił z podnoszącymi na duchu gratulacjami. Jaruzelski wahał się nie bez powodu: wiedział że będzie musiał zostać autorem operacji "X", że po to został powołany. A wcale nie miał na to ochoty - przetrwały dokumenty "bratnich" krajów mówiące że "najwyraźniej Jaruzelski boi się przejść do historii jako rzeźnik narodu polskiego".

Jaruzelskiemu trzeba przyznać że przystąpił do prób rozwiązania konfliktu metodami politycznymi - jednak rozmowy z przedstawicielami Kościoła i Solidarności zakończyły się fiaskiem.

Te manewry Jaruzelskiego bardzo nie spodobały się jednak na Kremlu. Kreml zareagował chłodem. Jaruzelski był czuły na takie sygnały. Wezwał generała Milewskiego, o którym wiedział że jest wtyczką Kremla: "jak odzyskać zaufanie radzieckich towarzyszy?" - zapytał go. Milewski zaraz skwapliwie doniósł o tej rozmowie KGB - oznaczało to że Jaruzelski dąży ponownie do zbliżenia.

Obrona przed interwencją

Skąd wzięła się historia w którą wierzy 75% Polaków? Jaruzelski gorączkowo poszukiwał wytłumaczenia przed narodem wprowadzenia stanu wyjątkowego. I wymyślił: będzie to konieczna obrona przed interwencją Układu Warszawskiego. Mało zaskakująca zważywszy na to że to ZSRR przez okrągły rok naciskało polskie kierownictwo aby stan wojenny wprowadzić. 

Jaruzelski postanowił ten wariant propagandowy skonsultować z Moskwą. Wg profesora Dudka istnieją dokumenty mówiące o wizycie Floriana Siwickiego w Moskwie i dyskusję na ten temat. Moskwa zareagowała oburzeniem: "jak to? obrona przed bratnim ZSRR? Wykluczone". Jednak Jaruzelski nie posłuchał - plotkę puszczono zakulisowo. Tak skutecznie że miliony Polaków wierzą w nią do dziś.

Generał Jaruzelski powtarzał tę historię wielkrotnie i po 1989 roku. Uwierzył mu na przykład Adam Michnik. Aż doszło do konfrontacji. Na konferencję naukową w Jachrance przybył m.in. marszałek Kulikow i general Gribkow. Kulikow nie wytrzymał: "jaka obrona przed interwencją!? Przecież to Jaruzelski sam o nią prosił". Powiało grozą.

Jaruzelski prosi ZSRR o wejście

Jaruzelski był przekonany że siły Wojska Polskiego są niewystarczające do rozprawy z Solidarnością. Komuniści najwyraźniej byli przygotowani na wybuch wojny domowej. Jaruzelski dodatkowo miał traumę po pacyfikacji wybrzeża w 1970 roku. Okazało się że 2 wielkie jednostki wojskowe nie były w stanie poradzić sobie z rozruchami. Generał sądzil że wprowadzenie większej ilości jednostek wojskowych Układu Warszawskiego bedzie wpływać stabilizująco i dzięki temu sytuacja nie wymknie się spod kontroli. Dlatego prosił rzeczonego Kulikowa o przysłanie posiłków. "Jak bedzie trzeba uruchomimy 'Tarczę'" - powiedział mu Kulikow. Kierownictwo na Kremlu jednak było zdumione - Kulikow przekroczył kompetencje tymi obietnicami. Jego asystent - generał Anoszkin martwił się "tyle gadania o wprowadzeniu wojsk a teraz wszystko na nic, jaka jest sytuacja Jaruzelskiego?".

Jaruzelski uchwycił się jednak tej myśli i najpierw 8 grudnia 1981 wysłał Milewskiego do ambasady ZSRR z żądaniem określenia wyraźnego stanowiska "czy będzie interwencja czy nie". Później jeszcze 12 grudnia 1981 osobiście zadzwonił na Kreml i wypytywał o interwencję Michaiła Susłowa. Wiadomo o tym dzięki wspomnieniom Michaiła Gorbaczowa.

"Jaruzelski jest wyraźnie załamany psychicznie" - notuje KGB. Z zadowoleniem jednak zauważa że za to generał Kiszczak jest w nastroju bojowym. Notatki te pochodzą z tzw Archiwum Mitrochina. Profesor Christopher Andrew, autor ksiązki "Archiwum Mitrochina" gdzie pojawiają się fragmenty dokumentów KGB na temat Jaruzelskiego rzekł mi ze obecnie dostęp do oryginalnych dokumentów jest zamknięty, musiałby o nie poprosić ktoś na polskim szczeblu rządowym. Jednak zaświadcza całym swoim autorytetem (a jest profesorem Cambridge) o zawartości, którą musimy poznać z jego streszczenia. Zapisy te są w pełni zbieżne z dokumentami Politbiura i relacjami rosyjskich świadków.

A może jednak interwencja?

Coś jednak się działo. Pomimo że Sowieci pozostawili Jaruzelskiego w przekonaniu że interwencji nie będzie, to 12 grudnia załadowano do helikopterów jednostki powietrznodesantowe. Wiemy o tym szczątkowo, jednak profesor Jażborowska czy Gazeta Wyborcza dotarły do kilkudziesięciu relacji na ten temat. Podniosla się w stan pełnego gotowości m.in lwowska brygada powietrznodesantowa - oficerowie otrzymali plany lotniska w krakowskich Balicach, a żołnierzom powiedziano "idziemy na pomoc Jaruzelskiemu" i wydano instrukcje jak walczyć z bojówkami Solidarności. Wyszła m.in z koszar dywizja pancerna generała Dubynina na terenie Białorusi. Nad Odrę ruszyły 2 dywizje NRD.

Jednak całość sił interwencyjnych nie została podniesiona w stan gotowości - amerykański wywiad satelitarny dostrzegł tylko nieduże ruchy. Wygląda na to że Sowieci przygotowywali się na to co się może potencjalnie wydarzyć i na wszelki wypadek poruszyli kilka jednostek.

Aresztować Jaruzelskiego

I tutaj pojawiają się informacje niespecjalnie w Polsce znane. Pisze o nich ostatnio pan Diatłowicki, pisałem i ja, ale moja siła przebicia jest mniejsza.

Otóż to że Sowieci nie zamierzali interweniować, nie oznaczało że zamierzali pozwolić spokojnie "hasać" Solidarności. W nieprzekazanych Polsce dokumentach pojawiają się informacje o tzw. planie "B", który opracowała komisja Susłowa. Borys Jelcyn przekazał w swoim czasie Polsce pakiet dokumentów sowieckich, jednak zostały one starannie wyczyszczone z tej informacji. Dokopała się do nich jednak w archiwum Federacji Rosyjskiej (RGANI) profesor Jażborowska.

Otóż gdyby Jaruzelski ociągał się z wprowadzeniem stanu wojennego to miał zostać obalony. W PRL powstał gabinet cieni złożony ze "zdrowego elementu partii i wojska". Posiedzenie miało się m.in odbyć dnia 15 grudnia 1981 - okazało się że takiej potrzeby ostatecznie nie było. Gabinet ten miał obalić Jaruzelskiego i przystąpić do natychmiastowej, brutalnej rozprawy z Solidarnościa. Nie są znane nazwiska tych "patriotów" - wiadomo że pojawia się (ale tylko jako rozważana) kandydatura generała Moczara, a nawet zastanawiano się czy nie przywrócić do łask Gomułki.

Wiadomo że Sowieci posiadali inny plan skrócenia Jaruzelskiego o głowę. Pisze o nim general desantu Aczałow - został wyznaczony do osobistego aresztowania Jaruzelskiego, jego twarz musiała dlatego pozostać nieznana, stąd wycofano go dyskretnie na tyły podczas gdy Jaruzelski wizytował manewry "Zapad". Ale Aczałow miał go dokładnie zapamiętać. 

Sowieci bezczelnie jak we własnym folwarku ten plan przygotowywali: Aczałow wjechał na chronione Okęcie i zaczął dokonywać pomiarów czy wylądują z powodzeniem samoloty transportowe. Następnie obejrzał sobie w charakterze oficjalnej wizyty Bank Narodowy, siedzibę partii, witany radośnie przez niczego nie świadomych dygnitarzy, obserwował ściezki dla swoich komandosów.

Szczegóły tego planu nie są jeszcze znane - jest to kolejna tajemnica którą kryje historia Stanu Wojennego.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

37 lat, pracuję jako specjalista w Oslo pisuję głównie o historii i ekonomii ostatnio o podrózach, mentalności Skandynawów i Chińczyków

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura