Łukasz Rzepiński Łukasz Rzepiński
2441
BLOG

Historia jak z "Pianisty" - oficer Wehrmachtu

Łukasz Rzepiński Łukasz Rzepiński Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 41

 Pochodzę z dość specyficznej rodziny: mój ojciec był o dwa pokolenia starszy ode mnie i o wiele starszy od mojej mamy. Z tego powodu straciłem go wcześnie; byłem niestety zbyt młody i zbyt głupi aby spisać jego przebogate opowieści. W głowie pozostały mi jedynie szczątki. Oto jedna z tych opowieści.

Końcówka kampanii wrześniowej zastała mojego ojca na Kresach. Spędzał on czas czy to w gości w niektórych dworkach ( ponieważ był dość wziętym malarzem, polska szlachta chętnie go widziała u siebie ). Opowiadał, że którejś nocy przyśniła mu się zmarła siostra i powiedziała "dzisiejszej nocy przyjdą po ciebie, cokolwiek by się działo mów prawdę". Tej samej nocy do drzwi załomotało NKWD i podzielił los tysięcy Polaków. Okres spędzony w łagrze nad Wołgą, wyręb lasu to temat na osobną opowieść, jednak pokrywa się z historiami Herlinga-Grudzińskiego. Również wędrówka przez ZSRR po zwolnieniu z łagru na mocy układu polsko-sowieckiego. Ponieważ chorował na malarię, dostał skierowanie na południe, w okolice Kaukazu.

Po drodze musiał odmeldowywać się na kolejnych posterunkach NKWD. W jednej miejscowości w biurze NKWD tłumy - trzeba będzie długo czekać. W końcu wychodzi oficer i krzyczy "Dziś donosów nie przyjmujemy!". Cały tłum rozchodzi się, zostaje sam.

Na południu trafia do jakiegoś ośrodka, nie pamiętam już jakiego, ale mając dostep do farb i płótna kontynuuje życiową pasję w miarę możliwości. W okolice dociera jednak front.

Trafia z jakimiś sowieckimi uchodźcami do małej miejscowości frontowej, gdzie razem ukrywają się w chacie. Front przesuwa się to w jedną to w drugą stronę. Dniem okolicę bombardują Stukasy, nocą bezszelestnie suną szybując z wyłączonymi silnikami nocne dwupłatowe bombowce sowieckie "Kukuruźniki".

Miejscowość dostała się we władanie niemieckie. Do chaty wszedł butny niemiecki oficer wraz z żołnierzami i ujrzał zbiegów. Szybko przesłuchuje. Gdy przychodzi kolej na mojego ojca - ów zdumiewa Niemca płynną niemczyzną. "A co to tam w rogu?" - pyta Niemiec. "To moje obrazy" - odpowiada ojciec. "Tak? trochę się tym interesuje, pokaż" - na twarzy niemca pojawia się ciekawość ale także protekcjonalny uśmiech.

Gdy ojciec rozwinął obrazy jego twarz natychmiast zrobiła się poważna. "Schon" - mówi. I bardziej podniecony - "widoczna szkoła francuska!". "Tak, studiowałem w Paryżu" - powiedział ojciec. Okazało się że rodzina Niemca posiadała galerię w swojej miejscowości.

Niemiec ukrył ojca a później jadąc na zachód wywiózł go swoim samochodem o kilkaset kilometrów i tam wysadził mówiąc "więcej nie mogę dla pana zrobić".

Po wojnie nadszedł na krakowską Akademię Sztuk Pięknych list zaadresowany do Czesława Rzepińskiego. Niemiecki oficer nazywał się Reinherdt. List leży do tej pory w naszym domu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

37 lat, pracuję jako specjalista w Oslo pisuję głównie o historii i ekonomii ostatnio o podrózach, mentalności Skandynawów i Chińczyków

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura